Tekst pani Renate Sternel – Rutz

Tekst wygłoszony przez panią Renate Sternel - Rutz córkę ostatniego pastora kościoła Krzyża na wernisażu wystawy "Stolice wielkopolskiego protestantyzmu. Leszno i Śmigiel - współistnienie wyznań"

Szanowny Panie Dyrektorze,
Szanowna Pani Doktor Szymańska,
Szanowni Państwo,

Cieszę się i jestem wdzięczna za otrzymane zaproszenie na dzisiejsze otwarcie wystawy. Reformacja długotrwale poruszyła na różnych płaszczyznach także Polskę. Leszno było wysławiane dawniej z powodu swojej tolerancji religijnej, a wystawa z okazji Jubileuszu 500-lecia Reformacji jest dalszym, aktualnym tego znakiem.

Na początku roku otrzymałam z Leszna artykuł z pytaniem: Jak wyglądałby krajobraz Leszna bez wieży kościoła Św. Krzyża? – tego nie możemy sobie wyobrazić, było to zdanie przeważającej części ludności. Wieże kościołów tworzą panoramę miasta. Na swój sposób symbolizują jego historię. Kościół Św. Mikołaja jest najstarszym z nich, architektoniczną perłą w Waszym mieście i opiekunką pierwotnej, jednolitej wiary. Dwa z kościołów i kaplica biorą swój początek w reformacji i zostały wybudowane jako kościoły ewangelickie. Kościół Krzyża, wybudowany przez luterańskich uchodźców religijnych z Góry, został poświęcony w 1635. Jednak parafia jako taka istniała już od 1628 roku. 300 lat później należycie świętowano jubileusz powstania parafii. Kościół Jana został poświęcony w 1654 roku. Był kościołem braci czeskich, którzy od połowy XVI wieku mogli osiedlać się w Lesznie jako wysiedleńcy religijni. Przyłączyli się oni do Kościoła zreformowanego. Leszno należy do nielicznych miast w Wielkopolsce, w którym innowiercy bez przeszkód mogli odprawiać swoje nabożeństwa dzięki książęcej tolerancji.

Jakże wielkie znaczenie odegrali w tym mieście bracia czescy ze swoimi drukarniami i wzorowym szkolnictwem. Jakże wybitną osobowością był Jan Amos Komeński, który decydujące lata swojego tworzenia i działania spędził w Lesznie. Leszno ma bogatą religijną, historyczną i kulturalną przeszłość, czego dowodem jest wystawa z okazji Jubileuszu 500-lecia Reformacji.

Leszno ma jeszcze jedną osobliwość. Na początku XIX wieku, gdy król Pruski Fryderyk Wilhelm III chciał, pomimo sprzeciwu, połączyć oba  ewangelickie odłamy, luterański i reformowany, mimo to w Lesznie  pozostały Kościół Jana jako reformowany Dom Boży i Kościół Krzyża jako luterański, w swoim szczególnym przejawie do 1945 roku – były  połączone tylko z powodów administracyjnych. Pozostały jednak  luterańskie grupy wyznaniowe, które nie chciały się podporządkować zalecanej królewskiej unii. Uwolniły się one ze związku i założyły własny kościół, kościół staro-luterański. Mieli swoich przedstawicieli także w Lesznie. Jeden z członków gminy, właściciel majątku ziemskiego Gotthard Schubert z Gronowa kazał dla tej małej gminy w latach 90. XIX wieku przebudować kaplicę przy ulicy Paderewskiego, która dzisiaj służy parafii ewangelicko-augsburskiej jako Dom Boży. Przypomina o nim przewieziony przed kilkoma laty z Gronowa do Leszna jego kamień nagrobny przy kaplicy.

Wprawdzie urodziłam się w Poznaniu, ale wychowywałam się w Lesznie. Mój tata, pastor i superintendent Martin Rutz, urodzony w Tarnowie Podgórnym, opiekował się tutaj w Lesznie całym sercem i duszą swoją luterańską parafią Kościoła Krzyża do stycznia 1945 roku. Po ucieczce cieszył się z każdego leszczyniaka, którego spotkał. Już w listopadzie 1945 roku napisał swoje pierwsze pismo obiegowe, na wszystkie sobie znane adresy. Tak stworzył związek przynależności w rozproszeniu, który do dzisiaj jeszcze pozostał w pamięci. Z biegiem lat powstało 56 takich pism.

Od 1947 roku pojawiały się pierwsze „Lissaer Tage”, najpierw w gościnnym kościele w byłej NRD, ponieważ liczni mieszkańcy Leszna pozostali tam jako uchodźcy. W 1949 roku odbyło się pierwsze spotkanie 150 parafian w Hamburgu, później w Mainz, dalsze w Hannowerze, ostatnie w 1969 roku, pół roku przed śmiercią mojego taty. Leszno pozostało jego Małą Ojczyzną, którą duchowo opłakiwał – chociaż żył tutaj tylko 10 lat, ale były to jego decydujące lata. Mimo to patrzył w przyszłość. Spotkania leszczyńskich parafian były, obok wszystkich wspólnych wspomnień, nastawione całkiem świadomie na teraźniejszość. Czuł się duszpastersko odpowiedzialny za byłych członków swojej parafii, ale nie tylko za nich, w międzyczasie był w kontakcie ze wszystkimi byłymi mieszkańcami Leszna, na tyle, na ile sobie tego życzyli. Chciał być mostem pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Kazał sobie opowiadać o wrażeniach z wizyt w Lesznie i przekazywał je dalej w okólnikach. Brał udział w  rozwoju miasta. Jednak nigdy więcej go nie odwiedził, chciał zachować tylko swoje wspomnienia. Kiedy jednak zdecydował się na podróż do Leszna, wkrótce zmarł.

Nie mogłam w ten sposób kontynuować jego pracy, ale otwarła się dla mnie podobna droga poprzez wcześniejsze Gimnazjum Kanta. Na mocy podpisanego w 1920 roku Traktatu Wersalskiego wprowadzono wówczas z dnia na dzień język polski jako język wykładowy. Umożliwiło to otwarcie w 1920 roku w Lesznie prywatnego humanistycznego gimnazjum z wykładowym językiem niemieckim. W procesie tworzenia czynny udział brali pastorzy. Zajęcia odbywały się najpierw w prywatnym żeńskim liceum, od 1921 roku w wybudowanym w 1911 roku domu parafialnym kościoła Krzyża, w którym od 1945 roku znajduje się Szkoła Podstawowa nr 1. W 1934 roku gimnazjum zostało przekształcone w Gimnazjum Kanta. W roku 1986 miało miejsce pierwsze spotkanie byłych uczniów szkoły. W 1987 przekazano mi organizację corocznych spotkań uczniów, chociaż nigdy nie chodziłam do tej szkoły. W latach 90. XX wieku zorganizowałam dla naszej wspólnoty szkolnej cztery wycieczki autokarowe do Leszna i okolic. Szczególnie pielęgnowaliśmy kontakty ze Szkołą Podstawową nr 1, z parafią ewangelicko-augsburską i ówczesnym proboszczem Bugzelem z kościoła św. Krzyża. Gościnność, której doświadczyliśmy, połączona z licznymi gestami pojednania po obu stronach, pozostanie na zawsze w naszych wspomnieniach. Spotkania uczniów zakończyły się w 2011 roku z powodu wieku. Podczas 26 wizyt  odbyliśmy wiele spotkań z polskimi referentami. To było moim dążeniem  i udało się dopomóc im w nowym spojrzeniu na naszą „starą małą ojczyznę”, jak to się mówi, ale przede wszystkim na dzisiejszą Polskę, na naszego wschodniego sąsiada. Ile przy tym zawiązało się niemiecko-polskich przyjaźni!

Żyję w Hamburgu, ale wewnętrznie jestem – jak wielu byłych niemieckich mieszkańców tego miasta – związana z Lesznem. Poprzez zajęcie się dokumentami leszczyńskiego archiwum mojego taty, stałam się jeszcze bardziej świadoma moich leszczyńskich korzeni. Przez to uczyłam się więcej i więcej, by lepiej zrozumieć to miasto na podstawie ogólnego kulturalno-historycznego obrazu. Gdy tylko dotarła do mnie zapowiedź tej wystawy z prośbą o wypożyczenie materiałów, po dłuższym przemyśleniu zrobiło mi się lżej na sercu. Zdałam sobie sprawę, gdzie jest odpowiednie miejsce na archiwum mojego taty. W moim wieku muszę myśleć trochę przyszłościowo. Dlatego omówię z Panią doktor Szymańską, co mogłabym zostawić dla muzeum.

Miastu i jego przyszłości składam najserdeczniejsze życzenia. Muzeum natomiast życzę dla jego pracy, zachowania i możliwości przygotowywania ciekawych, pod wieloma aspektami wystaw oraz wielu kolejnych sukcesów.

Renate Sternel-Rutz

Szukaj nas:

Comments are closed.